czwartek, 20 sierpnia 2015

Od Maximum

Gdy wraz z bratem uciekłam z domu, naprawdę, nie wiem co myślałam. Mama z pewnością się wścieka. To prawda, gnębiła mnie i traktowała jak śmiecia, ale na pewno mnie kochała... chociaż troszkę. Bo przecież nie wyrzuciła mnie od razu po odejściu ojca...
 Spojrzałam w dół, prost na swoje łapy. Na te długie, nic niewarte kończyny. Są do niczego.
- Z takimi myślami za chwilę stanę się jakimś ponurakiem - mruknęłam sama do siebie. I... w umie miałam rację. Serio? Zadręczać się negatywnymi myślami? Tylko to miałam do roboty?
Ale w kwestii łap mam rację, pomyślałam. One naprawdę są bezużyteczne.
Westchnęłam, potrząsając głową z nadzieją, że moje myśli mnie opuszczą. I podziałało.
Zagłębiając się w czeluście mojego umysły nie zwróciłam uwagi na okolice. Las. tak, wiem, ambitnie, jednak sunęłam nad słabo wydeptaną ścieżką. Na litość, ja nawet nie-myśląc wiem gdzie iść.
- Ścieżka. Ścieżka. Ścieżka - mówiłam przeciągając samogłoski. - Ktoś tu był? Nie no, oczywiście, że był. Głupia ja. Czy ja w ogóle myślę?- Spytałam sama siebie i jęcząc dodałam:
- Gadam sama do siebie! - krzyknęłam i tym samym momencie zatrzymałam się, gdyż zauważyłam jakiegoś wilka patrolującego - a raczej tak mi się wydawało - okolicę. Mrugnęłam ze zdumieniem na pysku i schowałam się za jednym z drzew, mocno przylegając do niego plecami.
Czyżby ktoś tu mieszkał? A może jestem na terytorium jakiejś watahy?, pomyślałam. I choć na myśl "wataha" zobaczyłam światełko w tunelu, powstrzymałam chęć wyskoczenia i ujawnienia mej osoby. Wzrokiem szukałam miejsca, gdzie mogłabym się przenieść. Drgawki napadły mnie niespodziewanie.
- Och! No przecież to tylko wilk! - krzyknęłam, niestety na głos.
Przytkałam pysk łapami i w panice zaczęłam szukać jakiegokolwiek miejsca do przeniesienia się.
- Halo? Wiem, ze tam jesteś - odezwał się nieznajomy.
Weź się w garść!, skarciłam się w duchu i wziąwszy głęboki wdech przymknęłam oczy i czekałam, aż nieznajomy wilk podejdzie.

<Ktuś?>

Od Shayn'a

- Ojcze, pozwól mi wyjść z piekła. - powiedziałem do ojca patrząc na niego.
- A gdzie chciał byś się wybrać? - spytał swoim zimnym głosem.
- Na ziemie, do innych wilków. Chciałem poznać ich życie. - odpowiedziałem. Ojciec podał mi medalion i szepnął do ucha co mam z nim zrobić. Poszedłem więc do swojej komnaty. Położyłem medalion i powiedziałem formułkę. Kiedy zrobiłem wszystko co trzeba było zrobić wszedłem do portalu, który się przede mną pojawił.
***
W tym momencie się obudziłem.
- Od paru dni jestem na ziemi i nikogo nie spotkałem. - powiedziałem do siebie. Wstałem na nogi i się otrzepałem. Kiedy wyszedłem z jaskini ruszyłem w stronę wschodzącego słońca. Po jakimś czasie poczułem zapach wilków. Ruszyłem w jego stronę.

< Colton? >

Nowy wilk: Shayn

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Od Willa

Była burzowa noc. Niebo było czarne, nie przepuszczające ani najmniejszych promieni księżyca na ziemię. Pioruny waliły z hukiem o drzewa, większość spalając. Wataha zaczęła się ewakuować. Wszędzie słychać było krzyki przerażenia, wrzaski, jęki. Byliśmy kompletnie rozbici. Wiatr świszczał mi w uszach. Biegłem niesamowicie szybko podążając za resztą, cały ubrudzony ziemią i błotem. Prawie nic nie widziałem. Przed moimi oczami zaczęły pojawiać się czarne plamy. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Miałem wrażenie, że zaraz runę jak kłoda na ziemię i nigdy więcej nie powstanę. I wtedy się zaczęło. Ze wschodu zaatakowały nas wilki, które miały przewagę liczebną. Alfy i Bety nie wiedziały co robić. Nacisk był wielki, a ja kompletnie oszołomiony. W okół wrzała panika. Byliśmy kompletnie roztrzęsieni. Jedne istoty próbowały przekrzyczeć drugie. Dowódcy wołali do każdych wojowników, strażników oraz innych wilków, aby pomogły. Alfa podbiegła do mnie i rzuciła:
- Leć do alchemików powiedz żeby zrobili mikstury lecznicze, oraz trucizny jak najszybciej mogły!
Byłem słaby, kręciło mi się w głowie, było mi niedobrze. Traciłem równowagę. Ostatkiem sił dobiegłem do obozowiska alchemików wykrzykując im polecenia alfy na ostatnim wdechu. Wadera mruknęła coś pod nosem.
- A ty co? Będziesz stał i się gapił? Bez pracy nie ma kołaczy! - Lily zdzieliła mnie po twarzy. Otrząsnąłem się próbując wrócić na ziemię.
Stanąłem jak wryty. Od tego całego zamieszania zapomniałem że ja też jestem alchemikiem. Wziąłem się do solidnej pracy - tu mikstura, tam mikstura, toksyny. Pracowałem szybko, jednak nie dawałem już rady. Chwiałem się na nogach. Zbiłem flakonik z jakimś płynem. Wzrok mi się rozmazał i nawet nie zorientowałem się co to było. Usłyszałem jedynie głośny syk i poczułem odór. Nienawidziłem pracy alchemika. Nagle wbiegła Samica Alfa, na plecach, łapach i szyi cała podrapana, ranna.
- No dalej! Nie dajemy rady! - krzyknęła. Wyglądała na zrozpaczoną. Przestraszone wilki robiły to najszybciej jak mogły. Nagle jakiś pocisk wylądował w pokoju i uwolniła się chmura dymu. Coś zapiekło mnie w prawym ramieniu. Ktoś do mnie podbiegł i krzyknął:
- Wstawaj! W tobie cała nadzieja!
Niestety nie dałem rady. Świat zawirował dookoła mnie. Powoli zamknąłem oczy i upadłem na ziemię. Była taka miękka i wygodna. Działała na mnie, jak magnes. Mógłbym się położyć i nigdy nie wstać. Zanim zemdlałem, poczułem jedynie, jak ktoś unosi moje ciało, a ja jestem gdzieś przetransportowany.

<Ktokolwiek? :3>

Nowy wilk: Will

Otwarcie watahy!

Wataha została oficjalnie otwarta!